Banki na wszelkie możliwe sposoby próbują zniechęcić swoich klientów do występowania z pozwami w sprawach frankowych. Jedną z technik wystraszenia jest skierowanie do klienta banku wezwania do zapłaty, sugerujące, iż bankowi należy się opłata za korzystanie z kapitału banku. Należy zwrócić uwagę, iż kapitał to nie tylko wartości pieniężne, które bank przekazuje kredytobiorcy w wykonaniu swojego zobowiązania, ale kredytobiorcy
spłacający raty także przekazują do dyspozycji banku swój kapitał. Niejednokrotnie wysokość kapitału, którym dysponuje bank, otrzymanego od kredytobiorcy jest o wiele większa niż tego otrzymanego od banku.
To oznacza, iż bank nigdy nie będzie mógł domagać się skutecznie odszkodowania za tzw. korzystanie z kapitału, chociażby z tego powodu, iż wartość odszkodowania kredytobiorcy wobec banku będzie często równa bądź wyższa, właśnie dlatego, iż kredytobiorca przekazał bankowi większą sumę.
To argument natury ekonomicznej, argumentów prawnych jest cała masa. Poczynając od zarzutu przedawnienia. Bank ma jedynie 3 lata od dnia rozpoczęcia biegu przedawnienia na dochodzenie swoich roszczeń. Dniem w którym bank musi zacząć liczyć przedawnienie to z pewnością wezwanie do zapłaty kredytobiorcy frankowicza zawierające jego oświadczenie, iż umowa kredytu jest nieważna z uwagi na zawarte w niej klauzule niedozwolone, jest nim także oczywiście pozew o stwierdzenie nieważności umowy kredytu.
Zasadniczo bank, aby przerwać bieg przedawnienia musiałby albo wytoczyć powództwo o zapłatę, bądź podnieść zarzut potrącenia. Banki nie czynią tego, gdyż uparcie twierdzą, iż umowa kredytu jest ważna i nie może być mowy o tym, aby świadczenia stron były nienależne, gdyż odpadła podstawa prawna (nieważność umowy). W tej sytuacji nie tylko nie mogą wytoczyć powództwa o zapłatę, ale i nie mogą podnieść zarzutu potrącenia, gdyż aby to uczynić obydwa roszczenia przedstawione do potrącenia muszą być wymagalne. Roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia, aby miało walor wymagalności musi, zgodnie z art. 455 kc być uprzednio przedmiotem formalnego wezwania do jego zwrotu. Czego oczywiście banki nie czynią, gdyż jak wyżej wspomniano nie uważają, aby umowa kredytu była nieważna.
Reasumując bank jest w swoistej pułapce, gdyż z jednej strony, po tym jak kredytobiorca złoży pozew, dla banku zaczyna tykać zegar z 3 letnim terminem wygaśnięcia jego roszczeń, z drugiej strony sam w tym czasie nie wytacza powództwa o odszkodowanie, gdyż tym samym przyznałby rację kredytobiorcy, iż umowa kredytu jest nieważna.
Banki rozpoczęły zatem akcję wysyłania pism (mBank oraz PKO BP S.A.), w którym komunikują kredytobiorcą, iż będą dochodziły odszkodowania za korzystanie z kapitału. Tyle, że poza walorem wpływającym na samopoczucie kredytobiorcy, nie odnoszą one żadnego skutku prawnego, a w szczególności nie przerywają biegu terminu przedawnienia. A zatem są nakierowane jedynie na efekt mający wstrzymać działania kredytobiorcy, w szczególności odwiedzenie go od złożenia pozwu.
Trzeba stwierdzić, iż jedyną skuteczną drogą, aby pozbyć się definitywnie toksycznego kredytu jest złożenie pozwu do sądu, który stwierdzi jego nieważność, co ostatecznie powoduje, iż bank nie tylko nie będzie mógł żądać spłaty rat, ale bardzo często będzie zobowiązany do zwrotu nadpłaty rat, gdyż w wyniku stwierdzenia nieważności umowy kredytu, kredytobiorca odzyskuje sumę spłaconych rat kapitałowo-odsetkowych oraz innych kosztów a bank ma jedynie prawo do żądania zwrotu kapitału (o ile i to roszczenie nie ulegnie przedawnieniu).
Comments